czwartek, maja 11, 2006

24h duzych zmian

Dobra nim przejde do ostatnich 24 godzin, opisze troche co sie zdazylo od piatku. W sumie to uczylem się i oglądałem Grey's Anatomy z Jackiem. Potem znów się uczyłem. A potem nadszedł wtorek i egzamin u Bob'a. Rany julek takich foramlizmów to ja jeszcze nie widziałem. Poza tym kompletna cisza na sali ( z wyjątkiem mojego FUCK!!! w pewnym momwncie) przez cały egzamin. Po prostu szok. Ja już nie mówie o ściąganiu ale nawet jak się człowiek coś pyta pilnującego to mówi mu na ucho!!! Wow.
Wieczorem a w zasadzie w nocy była impreza pożegnalna Jacka. Chlip chlip. Posiedziałem, pogadałem, poznałem kolejnego polaka (Jurek siedem lat w UK). Nawet Seb pił piwo!! Polazłem spać i rano na egzamin do Duce. Zostałem upomniany przez kolege za mamrotanie pod nosem bo mu przeszkadzało dzień wcześniej, więc się kontrolowałem. A co do Jacka to tak: pożegnałem się z nim wieczorem, potem rano bo jeszcze był, a potem jeszcze raz ( w sumie to wyjechał po 22:) a miał z samego rana). Będzie mi go strasznie brak. Ostanio się z nim strasznie zżyłem. Wczoraj 4 ludzi robiło Lazanie. W sumie to przypadkiem. Znaczy Seb, Łukasz, Lech i Ja. Seb stwierdził, że by coś dużego ugotował na ostanią kolacje. Była pycha. Ja jeszcze w trakcie gotowania poszedłem z Jackiem oddać klucze i zaprosił mnie na ostatnie piwo. Potem odprowadziliśmy go do taxówki, która pojechał na dworzec. Po prostu pełny smutek:(
Zjedliśmy, coś jeszcze pogadaliśmy, obejrzeliśmy (Grey's Anatomy) - Lechowi się nie podoba, pomogliśmy mu trochę w pakowaniu. Zrobiłem pare zdjęc ( wsumie to akurat było wcześniej przed wyjazdem Jacka) i polazłem spać. Dziś jak wstałem to Seb własnie wrócił z egzaminu. Pomogliśmy mu się spakować, odproawdziliśmy go i pojechał. Po prostu żal wielki żal. Gabi (hiszpanka) próbowała mu zwinąć czapke, ale w końcu nie miała serca. No cóż.
Popołudniem polazłem do parku gdzie była Krista, Ingrid i Łukasz który się zmył nim przylazłem. Posiedziałem z nimi w chwile, potem wróciliśmy. Pograłem z ingrid palstikową piłką w pseudo siatke i usiadłem napisać tego posta.
A co do tytułu to nie jest on do pełny. Brakuje słowa tragicznych, bo to że tych dwóch wyrąbanych w kosmos w koesi prędko nie zobacze to naprawdę szkoda. Zobaczyć ich musze choć by nie wiem co, bo oni są jak bracia. Jak patrzyłem dziś w oczy Sebowi to widziałem w nich ból+smutek, choć wiem, że się cieszy że wraca do domu (Tara w końcu czeka). Siedzie i pisze tego posta, bo już za nimi strasznie tesknie. Naprawdę zrobie wszystko by kiedyś ich znów spotkać. Świat jest wkońcu mały a samoloty nie są, aż takie drogie, szczególnie że Seb od przyszłego semestru jest w Szwajcarii.
Powodzenia chłopaki w przyszłym życiu.
Papa Shrek