Wczorajszy wieczór i dzisiejszy dzień
Zaczne od tyłu bo dziejszy dzień można nazwać znów tym pięknym słowem: XSLT. Sponsorem z 6 godzin była zamiania łuku elipsy na kubiczną krzywą Beziera. Po porstu szlag człowieka trafia i ciągle nie działa. Trudno może jutro się uda. Sponsorem za to wieczora była Java i XQuery. Zdecydowanie bardziej wciągające, ale tak czy siak siedziałem dziś przed laptopikeim zdecydowaie za długo. Jutro od rana znów. Dobrze, że Patyś przyjeżdza w sobote:). To w sumie tyle na dziś.
Jeżeli chodzi o wczoraj to mówiąc uczciwie kończąc posta nie spodziewałem się nadchodzących wydarzeń. Wpierw zadzwonił Leszek albo Łukasz, że u nich jest impreza i żebym wpadał z wódeczką. Po obijałem się jeszcze z 10 minutek i stwierdziłem, że pójde. Jednak moja podróż skończyła się w mojej kuchni gdzie duża grupa Amerykanów (4 dziewczyny + 1 chłopak + Szwajcar) grali w karty w magiczną grę o nazwie spoons (po polsku łyżki). Głupia strasznie, ale dzięki temu bardzo fajna.
W pewenym momencie okazało się, że oni idą na jakieś urodziny i zaproponowali mi żebym poszedł z nimi. Na początku trochę oponowałem, ale ponieważ i tak nikt z towarzystwa nie znał solenizanta to zabrałem wódeczke i poszliśmy. Wpierw piłem z tym jednym amerykaninem, który dla ścisłości jest żydem polsko-rosyjskiego pochodzenia:)
Niestety jak doszliśmy do połowy butelki to okazało się, że on musi spadać. Ponieważ nikt inny nie chciał pić to zabrałem flaszke i poszedłem do mojego modułu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Krista i Ingrid się też zabrały i one z chęcią napiją się Żubrówki:) Niestety po jakimś czasie (troche wódki i fajne gadanie) musiały gdzieś jechać, więc o 1 w nocy zostałem z ćwiartką flaszki i bez partnerów do picia. Wrzuciałem więc flaszke na swoje miejsce do zamrażalki i poszedłem spać.
Przynajmniej mam już po 6 tygodniach wypite 3/4 butelki.
p.s. Bardzo możliwe, że w ten weekend będę jedym lokatorem w swoim module:) Czyli Home Alone.
Jeżeli chodzi o wczoraj to mówiąc uczciwie kończąc posta nie spodziewałem się nadchodzących wydarzeń. Wpierw zadzwonił Leszek albo Łukasz, że u nich jest impreza i żebym wpadał z wódeczką. Po obijałem się jeszcze z 10 minutek i stwierdziłem, że pójde. Jednak moja podróż skończyła się w mojej kuchni gdzie duża grupa Amerykanów (4 dziewczyny + 1 chłopak + Szwajcar) grali w karty w magiczną grę o nazwie spoons (po polsku łyżki). Głupia strasznie, ale dzięki temu bardzo fajna.
W pewenym momencie okazało się, że oni idą na jakieś urodziny i zaproponowali mi żebym poszedł z nimi. Na początku trochę oponowałem, ale ponieważ i tak nikt z towarzystwa nie znał solenizanta to zabrałem wódeczke i poszliśmy. Wpierw piłem z tym jednym amerykaninem, który dla ścisłości jest żydem polsko-rosyjskiego pochodzenia:)
Niestety jak doszliśmy do połowy butelki to okazało się, że on musi spadać. Ponieważ nikt inny nie chciał pić to zabrałem flaszke i poszedłem do mojego modułu. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że Krista i Ingrid się też zabrały i one z chęcią napiją się Żubrówki:) Niestety po jakimś czasie (troche wódki i fajne gadanie) musiały gdzieś jechać, więc o 1 w nocy zostałem z ćwiartką flaszki i bez partnerów do picia. Wrzuciałem więc flaszke na swoje miejsce do zamrażalki i poszedłem spać.
Przynajmniej mam już po 6 tygodniach wypite 3/4 butelki.
p.s. Bardzo możliwe, że w ten weekend będę jedym lokatorem w swoim module:) Czyli Home Alone.